środa, 27 lipca 2016

Rozdział 6 - Ostatnie pożegnanie

W nocy Martyna postanowiła wymknąć się do swojej kryjówki w lesie. Po cichu wyszła z pokoju, później na dwór i już biegła sprintem przez las uważając, żeby nikt jej nie śledził.

Następnego dnia rano, Michał zastukał w drzwi gości.
- Proszę - odezwał się cienki głos Electry zza drzwi. Chłopak wszedł do pokoju i zapytał:
- Nie ma u was Martyny?
- Nie, a co się stało? - zdziwił się Ximus
- Nigdzie jej nie ma - tłumaczył wychodząc na hall.
- Jak to nie ma? - zdziwiła się mistrzyni wody - myślisz, że bała się wyniku egzaminu?
- Jakiego egzaminu? Viran, o co chodzi? - Sky spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie teraz, później wam wyjaśnię, na razie musimy znaleźć Martynę. - powiedziała kierując się na dwór - Jak myślisz Michał, gdzie ona może być? Może ma jakąś kryjówkę o której nikt nie wie?
- Możliwe, ale jeżeli to prawda to i ja nie wiem gdzie to jest. Faktycznie, znamy ten las jak własna kieszeń, ale szukałem jej już wszędzie.
- Może ukryła się poza lasem? - podrzucił pomysł Ximus
- Nie, moja siostra nie lubi wychodzić w miasto.
- Ale jednak gdzieś jest, więc warto jeszcze poszukać - pocieszała Electra. Wyszli na dwór nadal rozmawiając.
- Może powiesz babci? - proponowała Viran
- Wole nie, - powiedział - ona jest zajęta. Musi przemyśleć wczorajszą sytuację, lepiej jej nie przeszkadzać. A poza tym, co by to dało?
- Tak czy inaczej musimy zacząć poszukiwania - oznajmiła szefowa bohaterów.
- Jasne, chodźmy! - po tych słowach rozdzielili się i poszli, każdy w swoją stronę. Szukali wszędzie, w dziuplach, na drzewach, w krzakach, a nawet w norach. W końcu zrobiło się późno. Słońce zaczęło zachodzić i zbliżała się godzina odlotu na Marsa. Niestety Martyny nadal nigdzie nie było.
- El, jak byś mogła to pobiegnij prze parkować statek - powiedziała Viran ze smutkiem.
- Jasne – powiedziała i pobiegła. Nie było jej tylko przez chwilę i już pędziła jak błyskawica z drugiej strony lasu. – postawiłam statek na polanie nie daleko stąd.
- Dzięki – powiedziała i poszła do chłopaków stojących pod rozłożystym drzewem. – zbierajcie się. A gdzie jest Michał?
- Poszedł na chwilę do domu, jego babcia chciała z nim porozmawiać – tłumaczył Sky. Viran pomyślała, że na pewno chodzi o wczorajszy egzamin. Electra dołączyła do nich i zapytała:
- Jak myślicie Martyna wróci?
- Nie sądzę – Ximus spuścił głowę – do tej pory jej nie ma, a zaraz wylatujemy.
- Nie traćcie wiary! – Sky przywrócił ich do porządku – Viran, tak właściwie to o co chodziło z tym egzaminem? – mistrzyni wody opowiedziała drużynie całą historię.
- Ciekawe… - odezwał się Ximus gdy skończyła. Vir spojrzała na zegarek i posmutniała:
- Musimy już wyruszać. – powiedziawszy to podeszła do drewnianych drzwi domu. Stanęła w nich i przypatrywała się rozmowie staruszki z Michałem.
- Jestem dumna – mówiła kobieta – tylko szkoda, że twoja siostra się nie pojawiła.
- Niestety… Zniknęła z samego rana, i nigdzie jej nie ma.
- Przekażesz ten list mojemu bratu – podała wnukowi sztywną kopertę. Michał skinął głową na znak „do widzenia” i odszedł. Od razu zobaczył posmutniałą Viran i zadał pytanie na które i tak znał odpowiedź:
- Nie wróciła, co?
- Nie - westchnęła i wyszli z budynku – musimy już lecieć.
- Martyny ani śladu. – oznajmiła El
-  Martyna?! – zawołał mistrzyni wody
- Tak, no wiesz długie, proste, brązowe włosy, zielone oczy…
- Nie, tam! – Viran odwróciła koleżankę przodem do idącej przez las dziewczyny. I rzeczywiście to była Martyna. Przyjaciele podbiegli do niej.
- Przepraszam was… - tłumaczyła się – wiem, nie powinnam tak znikać, bez większego powodu…
- Nie ważne, dobrze, że jesteś tu i lecisz z nami! – pospieszył się Ximus.
- O nie, nie byłabym tego taka pewna! – przypomniała sobie o czymś i pobiegła do siedziby  (chyba mogę to tak nazwać?) . Wparowała do niej, a staruszka siedziała właśnie kuchni. – Babciu! – kiwnęła głową. Reszta przyjaciół przyglądała się jej z daleka. – przepraszam za to całe zamieszanie, spanikowałam po tym wczorajszym… egzaminie… i… i jeżeli uznasz, że nie powinnam lecieć, bo nie jestem gotowa… to nie polecę…
- Posłuchaj, jesteś tchórzliwa bo uciekłaś, jesteś odważna bo wróciłaś, stoisz tu i przyznajesz się do błędów, chociaż możesz ponieść surową karę. Nie wiem, czy jesteś tchórzem, czy masz w sobie więcej odwagi. Ty sama możesz tego nie wiedzieć. Ale dowiesz się trenując pod okiem  mojego brata.
- To znaczy, że mogę lecieć? – dziewczyna zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. Staruszka tyko (jak zwykle) kiwnęła głową, lecz wszyscy zrozumieli, że to miało znaczyć „tak”.
- Mój brat na pewno dobrze was wyszkoli. Jestem dumna. – po tych słowach szóstka przyjaciół wyszła na zewnątrz. Woodsowie stanęli i bez słowa odwrócili się w stronę budynku. Wiedzieli, że to może być ich ostatnie pożegnanie ze starym domem życiem i rodziną.

Pokierowali się w stronę, znajdującej się nie daleko, polany.
- Blisko było. – Martyna odetchnęła
- Zaiste. – rzekł młody mnich (Skysoon, tak dla jasności).
- A jaka długa przemowa! – przyznała El
- To nie nowość  – powiedział Michał – to jedna z krótszych. A czym lecimy na tego Marsa?
- Statkiem kosmicznym – odpowiedziała wesoła Electra na oczywiste dla niej pytanie.
- Martyna, gdzie w ogóle byłaś jak cię szukaliśmy? – zapytał Ximus. Dziewczyna zamyśliła się, lecz po chwili powiedziała:
- A chcecie zobaczyć?
- Jasne! – odpowiedzieli już biegnąc za nią. Nie trwało to długo, a dotarli do skalnej groty.
- Jaskinia miliona korytarzy. – tłumaczył Michał – chowaliśmy się tu jak byliśmy mali. To właśnie tutaj byłaś? – zwrócił się brat do siostry.

- Tak jakby, chodźcie za mną – mówiąc to dziewczyna weszła do pieczary – skoro i tak pewni nigdy więcej tu nie wrócę, to chyba czas ujawnić swoja kryjówkę. To tak. Najpierw korytarzem w lewo – mówiła idąc coraz szybciej – teraz trzecie przejście od prawej, następnie w prawo, w lewo, w prawo, znowu w prawo i w lewo. – stanęła plecami do kotary z liści i lian, ale przodem do przyjaciół. – chodźcie, ale cicho – zniknęła za zasłoną. Bohaterowie powoli odgarnęli pnącza i ukazała im się piękna, ogromna  jaskinia (sorry za powtórzenie, ale mój słownik synonimów gdzieś się zapodział). Zamiast twardej, kamiennej podłogi była tu miękka, zielona trawa. Na środku tego nietypowego pomieszczenia, rozpościerało się jeziorko z pływającymi na nim łabędziami. Po drugiej stronie rosło potężne, rozłożyste drzewo. Na łące pełnej kwiatów pasły się sarny i skakały zające. Było tu jasno i przyjemnie. Ciepłe, wpadające przez skalne szczeliny promienie zachodzącego słońca, ogrzewały wszystko dookoła.  Na ścianach widniały malunki naścienne. Wyglądały na bardzo stare, nawet z przed tysiąca lat. Na ten widok wszyscy stanęli jak wryci. Nikt nie wyobrażał sobie takiego miejsca w samym środku skalnego labiryntu. 


*   *   *
Witajcie.
Na wstępie chciałabym poinformować wszystkich czytelników, że rozdziały na tym blogu nie są pisane na bieżąco. Prawie rok temu, podjęłam się napisania książki o sześciu bohaterach: Viran, Ximus, Skysoon, Michał, Martyna oraz Electra. Rozdziałów jest już około 30. Pierwszy  został napisany 07.10.2015r. Niestety książka znajduje się na komputerze ze starym oprogramowaniem, niekompatybilnym z laptopem na którym ją publikuje.
- No to możesz publikować rozdziały na tamtym kompie - zgaduje, że tak myślicie. 
Niestety to nie takie proste, ponieważ internet nie zadziała na starym oprogramowaniu, a jak wiecie bez internetu się nie da. Stąd również wzięły się moje problemy z ich nieregularnym zamieszczaniem.
Nie wiem czy wiecie, ale łatwiej i szybciej pisze się na bieżąco niż przepisuje. To tyle.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
NMBZW







środa, 6 lipca 2016

Rozdział 4 - Egzamin

Staruszka, wiedząc jakie pytanie zaprząta ich myśli, zaczęła opowiadać między innymi o tym, że mistrz czwórki bohaterów jest jej bratem. Po upływie trzydziestu minut zaczęło się ściemniać.
- Kiedy wyruszamy? - zapytała Martyna
- Jutro o zmroku - zadecydowała babcia - ale teraz pokażcie gościom ich pokój. - na tym skończyła się rozmowa.
Woodsowie zaprowadzili bohaterów na poddasze. Weszli po schodach i od razu skręcili w lewo. Michał otworzył drzwi i wszyscy weszli do całkiem dużego pomieszczenia. Był to pokój gościnny. Stała w nim tylko kanapa, stolik i dwa krzesła.
- Niestety, nie ma tu zbyt dużych wygód, ale to lepsze niż nic. - tłumaczył Michał.
- Jasne, w końcu to tylko jedna noc - powiedział Sky.
- Jakby co, to jestem po prawej - Martyna wskazała drzwi swojego pokoju.
- A ja na przeciwko - po tych słowach Michał zamknął drzwi - lubię ich, a ty?
- Ja też, i mam wrażenie, że to początek czegoś wielkiego. - oświadczyła, po czym skierowali się  do swoich pokoi.

*     *     * 

W nocy Viran obudził dziwny hałas. Wstała z podłogi, na której spała i cicho podeszła do okna. Stała tak przez dłuższą chwilę, lecz nic nie zobaczyła. Wyszła z pokoju i weszła do zupełnie ciemnego hallu. Odgłosy walki zagłuszały bezwzględną ciszę panującą w całym domu. Mistrzyni wody zeszła po schodach i wyszła na dwór. Gdy tylko ujrzała siedzącą na drzewie Martynę zawołała:
- Cześć, co tu robisz? - dziewczyna, nic nie mówiąc, wskazała, żeby Viran wdrapała się na drzewo.  Viran usiadła obok koleżanki i zobaczyła walczącego Michała z jego babcią - o co tu chodzi?
- Co noc, o tej porze, mamy... trening - tłumaczyła - Pewnie sądzicie, że jesteśmy zwykłymi ludźmi, ale nie jesteśmy. Nigdy nie widzieliśmy naszych rodziców, a po ich śmierci babcia zaczęła nas szkolić. Jako, że dzisiaj jest tutaj nasza ostatnia noc i ostatni trening, więc właśnie mamy egzamin.
- Wow, niesamowite... - Viran jak zwykle się zamyśliła - twój brat nieźle walczy.
- Tak. Sądzę, że jest lepszy ode mnie.
- No co ty, na pewno jesteś w tym równie dobra. 
- Dzięki, oby to była prawda.. wiesz, od tego testu może zależeć, czy z wami polecimy... czy nie. - widać było, że Martyna się trochę denerwuje. Nagle odgłosy walki ucichły - teraz ja, trzymaj kciuki. Po tych słowach dziewczyna zeszła z drzewa, stanęła przed staruszką i rozpoczęła się bitwa. Michał usiadł niedaleko Viran, która przyglądała się walce. W końcu dziewczyna powiedziała:
- Jak tam egzamin?
- Powiem ci tylko, że nie jest łatwo. 
- Całkiem dobrze walczysz.
- Dzięki.
Martyna walczyła z niepokonaną mistrzynią aż do momentu, gdy ta powiedziała:
- Wystarczy - niestety dziewczyna nie zdążyła zareagować i zadała ostatni cios, przed którym kobieta się obroniła. Staruszka kiwnęła poważnie głową i nic nie mówiąc pokierowała się w stronę domu. Michał i Viran zeszli z drzewa i podeszli do Martyny. 
- Co się stało? - zapytał brat
- Nie wiem... - spuściła głowę i nie patrząc na nich poszła do domu. 
- Boisz się werdyktu? - zapytała mistrzyni wody Michała.
- Nie boję się wyniku egzaminu, boję się, że stracę najbliższą mi osobę - mówiąc to, chłopak spojrzał na wchodzącą do domu, załamaną siostrę.


*   *   *
Wakacje!!! Nareszcie!!!
Proszę bardzo, rozdział 4,
 miłego czytania
 i nwm co tu napisać więc to tyle :D

NM i Wakacyjny wypoczynek BZW

dedyk dla mojej przyjaciółki Wiktorii <3