poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 12 - Misja na misji

Bohaterom udało się wreszcie ułożyć jakiś plan. Zdecydowali, że do wrogiego pałacu udadzą się w nocy, chociaż zdania na ten temat były podzielone. Z jednej strony, po ciemku będą mniej widoczni i prawdopodobnie rodzina królewska będzie wówczas spała, ale z drugiej strony, każdy w całym wszechświecie wie, że  włamania, tajne misje itp. dzieją się zwykle w nocy, więc straże mogą być bardziej czujne. Przyjaciele wybrali więc późną godzinę. Tak jak wcześniej planowali, wrócili do tajnej zbrojowni po broń. W zamku dostali całkiem nowe ubrania, o które Viran poprosiła wcześniej służbę. Byli już gotowi. Teraz trzeba było tylko czekać.
Po jakimś czasie wyruszyli. W zbrojowni, w podłodze za klapą znajdował się stary tunel, który był jednocześnie drogą ucieczki z pałacu, którym się wydostali.  Niedługo po tym znaleźli się w ukryciu niedaleko ogromnej twierdzy, która niczym nie przypominała pałacu. Były to bowiem trzy ogromne bloki, a po środku znajdował się zamek. Budynek w centrum przypominał ten, w którym mieszkała Viran, ale był bardziej szary, ciemny i przygnębiający. W niewielkich oknach całej twierdzy nie było szyb, ale więzienne kraty. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie będzie łatwo. Bohaterowie jednak o tym nie myśleli. Wprawdzie Ziemianie pierwszy raz uczestniczyli w prawdziwej misji, ale również zachowali zimną krew.
Nie było powodu by dalej zwlekać. Bohaterowie bez słowa podbiegli do grubych ścian bloku nr 2, przywarli do nich plecami, aby zostać niezauważeni, po czym wymieniwszy spojrzenia rzucili liny z hakami i zaczęli się po nich wspinać na 13 piętro. W końcu dotarli na jedno z ostatnich pięter. Stali teraz na wąskich parapetach i jak się spodziewali, po całej twierdzy krążyli strażnicy. Ximus, rozgrzaną do czerwoności ręką stopił kraty. Upewniwszy się, że w środku nie ma kamer, wszyscy pospiesznie weszli do twierdzy. Martyna i Michał postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Powalili czterech strażników paroma chwytami i droga był wolna.
- Dobra robota - szepnęła Viran - ok, przed nami jest cela 1198 - spojrzała na plan twierdzy - czyli tam - wskazała stronę i wszyscy pobiegli z nią. - 02, 18, - mówiła do siebie - 53, 65 i 1267. To tu.
Ku ich zdziwieniu wcale nie była to cela, ale wzmocnione, elektroniczne drzwi.
- Czyli co? Nie ma? - powiedział Sky. W tym czasie El spróbowała otworzyć drzwi, przykładając do nich obie ręce. Przez jej oczy zaczęły przelatywać niebieskie cyfry i litery, tak jak wtedy, gdy ich statek się rozbił. Po chwili drzwi otworzyły się. Woodsowie byli pod wielkim wrażeniem jej umiejętności. W końcu moce żywiołów nadal były dla niech czymś nowym i niezrozumiałym. Okazało się, że za drzwiami znajdował się korytarz, a w nim właściwe cele.
- Czyli to o to chodziło z 1267/38?. Pewnie tu są cele pilnie strzeżone.
- Dziwne, tego nie było na tym planie - zastanawiała się Viran, po czym zaczęli szukać właściwej celi. Po chwili Electra znowu otwierała elektroniczne drzwi.
Viran lekko popchnęła  je, chociaż nie była do końca pewna, czy ta misja ma w ogóle jakiś sens.
W środku, wśród węgla, brudu i kurzu, siedział chłopak, który osłaniał się od światła padającego z małych lampek na korytarzu. Wyglądał strasznie. Był cały brudny, trochę zakrwawiony i miał na sobie stare, podarte ubrania. Na jego widok Viran ogarnęło niewyobrażalne szczęście, ale też niepokój co do stanu dawnego najlepszego przyjaciela. Dziewczyna nie mogła wydusić ani słowa.
- Viran - odezwali się bohaterowie stojący na czatach - mamy towarzystwo, i to spore! Musimy uciekać - i rzeczywiście, od strony, którą weszli nadciągało ponad dziesięciu uzbrojonych strażników. O dziwo Kris, miał jeszcze trochę sił, bo słysząc to zerwał się na nogi i choć sprawiało mu to problem, biegł z bohaterami w przeciwną stronę korytarza. Strażnicy, wiedząc, że nie zdołają ich dogonić, zaczęli strzelać. W wąskim korytarzu trudno było robić uniki. Jeszcze trochę, a bohaterowie nie daliby rady.
- Sky, pole siłowe! - krzyknęła Viran
- Ale ja nie umiem!
- Raz ci się udało!
- Raz, i to nie z własnej woli!
- A mamy inne wyjście? - sky westchnął i odpowiedział:
- Nic nie obiecuję. - po czym wziąwszy rękę do tyłu spróbował wytworzyć choć niewielką osłonę. Udało mu się, jednak nie na długo. Szybko zostali pozbawieni tej ochrony.
Na ich drodze stanęła jeszcze jedna przeszkoda - koniec korytarza. Ale Viran zobaczyła w niej drogę ratunku. Wprawdzie nie wiedziała jak ją wykorzystać, ale nie było czasu się zastanawiać.
- Ximus, roztop kraty w tym oknie - wskazała przed siebie. Zgodnie z poleceniem chłopak wytworzył kule ognia i rzuciwszy ją we wskazane miejsce, wypalił dziurę w ścianie.
- Skaczemy! - rozkazała Viran
- Z trzynastego piętra?! - przeraził się Sky
- To jedyne wyjście! - wyskoczyli.

*        *        *
Halo, halo,
odbiór
czy ktoś mnie słyszy?
oby...
no tak trochę się rozpisałam,
ale nie szkodzi
rozdział też jest dość szybko,
ponieważ są ferie i mam więcej czasu,
bo do szkoły nie trzeba chodzić,
chociaż Krzyżaków czytać...
...nie ważne.

NMBZW i cześć!


czwartek, 19 stycznia 2017

Rozdział 11 - Z gościną w tajemnicach

Przyjaciele stali na korytarzu przed pokojem Viran i nic nie mówiąc, patrzyli na idące dziewczyny. Nie zatrzymały się obok nich. Poszły dalej a mistrzyni wody powiedziała:
- Chodźcie, lecimy po nich.
- Martyna, działasz cuda - przyznał Ximus
- Dzięki - uśmiechnęła się i poszli za resztą
- Viran, do wyjścia chyba w drugą stronę? - zauważyła Electra
- Tak, główne wyjście... ale ćśśś... zaraz zobaczycie.
Wreszcie dotarli do końca korytarza. Viran upewniwszy się, że nikt oprócz nich nie idzie, chwyciła za jedną z lamp na ścianie. Gdy pociągnęła ją w dół, ze ściany wyłoniło się przejście prowadzące w głąb zamku. Przyjaciele spojrzeli na siebie i zaczęli schodzić krętymi, wąskimi schodami. Przejście zamknęło się gwałtownie, ale niewzruszona tym Viran szła dalej, oświetlana teraz przez ogień z włosów Ximusa.
- Dokąd idziemy? - zapytał w końcu Sky. Viran westchnęła i po chwili zaczęła mówić:
- Nie bardzo wiem jak to wyjaśnić?... Życie królewskie w pewnym momencie zaczęło mnie przerastać ale moi przodkowie zostawili dla mnie to tajemnicze miejsce. Dowiedziałam się o tym od mojej babci, wcześniejszej mistrzyni wody, tuż przed jej śmiercią. - w tym momencie weszli do małego, ciemnego pomieszczenia, o ścianach tworzących ośmiokąt.
- Ok, i co tu jest? - Sky rozejrzał się po pokoju. Na podłodze z boku znajdowała się tylko drewniana klapa.
- Na pierwszy rzut oka nic, ale jakby się bliżej przyjrzeć... - podeszła do jednej ze ścian, na której znajdował się mały przycisk. - Mam nadzieję, że jeszcze działa - powiedziała jakby do siebie i przycisnęła go. Wówczas ze środka podłogi wysunął się okrągły stolik, ściany cofnęły się nieco i znalazła się na nich duża ilość broni. Cała salka zapełniła się mieczami, tarczami i łukami. - Czyli jednak działa.
- O rany! Tu jest zaopatrzenie dla niezłej armii! - zachwycali się przyjaciele. Viran nie była aż tak podekscytowana. Dla niej było to zupełnie normalne, w końcu kiedyś przychodziła tu z przyjacielem bardzo często. Myśl o nim dała jej motywację, żeby nie stać w miejscu, kiedy inni jej potrzebują. Tak powiedziała jej babcia, w ostatnich godzinach życia.
Bohaterowie spędzili trochę czasu na przeglądaniu zbrojowni, ale musieli się spieszyć, żeby nikt nie zauważył ich zniknięcia.
Gdy byli już na powierzchni, pod pozorem zwiedzania miasteczka, zaczęli obmyślać plan działania.
- Viran, masz jakieś pomysły? - odezwała się Martyna
- Niestety nie. Nie znamy dokładnego położenia pomieszczeń w tamtym zamku, dlatego musimy pójść do Sarhy.
- A, co to? - zapytała Electra
- Nie co to, tylko kto? - rozmawiali idąc - Sarha to stara mieszkanka naszej wioski. Krążą legendy, że widzi duchy. Ona na pewno będzie umiała nam pomóc. Jej dziadkowi udało się wykraść ich tajne plany i w dodatku zostać niezauważonym. Do dzisiaj nie zorientowali się, że je mamy. Bo do dzisiaj nie były nam potrzebne. - dotarli do małej chatki na obrzeżach. Viran zapukała a głos ze środka pozwolił im wejść. Wewnątrz stały regały obładowane starymi księgami, zakurzonymi butelkami i fiolkami z tajemniczymi płynami. Na podłodze było pełno dziwnych zwojów i kartek. Z trudem udawało się przejść. Wśród tego bałaganu siedziała staruszka, tak wychudzona, biała i pomarszczona, że wyglądała jak wyjęta z grobu. Kobieta spoglądała na nich jakby nieobecnym wzrokiem, po czym wstała i zaczęła czegoś szukać. Po chwili wręczyła Viran zakurzoną księgę. Okazało się, że kobieta dobrze wiedziała po co tu przyszli. Gdy ją otworzyli, zauważyli, że jest pisana ręcznie. Był to prawdopodobnie jakiś dziennik, a na jednej ze stron znajdował się plan całego pałacu wroga.

*   *   *
Hej, oto rozdział 11
po 2,3 (?) miesiącach
nom... tak wyszło.

NM i ferie BZW
Do zobaczenia już niedługo w rozdziale 12.