- Viran, może coś opowiesz? Jak tam u was jest?
- Emm... Jest świetnie, mam przyjaciół, senseia... Zawsze jest coś czym można się zająć. A co się tu zmieniło, jak stosunki z Mc.Krakenami? Coś nowego?
- Niestety nie. Nadal przetrzymują zakładników. - rozmowa ciągnęła się dalej. W końcu zrobiło się późno.
- Chyba zostaniemy na noc, lepiej nie wylatywać o tej porze - mówiła Viran spoglądając na zegar.
- Podzielam twoje zdanie - powiedział król a pani Sea klasnęła dwa razy i u jej boku ukazały się służebnice.
- Pokażcie gościom ich pokoje - powiedziała królowa
- Dobrze - odpowiedziały i zaprowadziły bohaterów do osobnych pokoi na piętrze.
Następnego dnia, Electra obudziła się wcześnie. Wstała, zamknęła okno, które było całą noc otwarte. Nagle zobaczyła brudną, podartą i pogięta kartkę leżącą na niewielkiej szafce obok łóżka. Dziewczyna podeszła do niej, podniosła małą karteczkę i przeczytała ją, po czym szybko ubrała się w suknię i wybiegła z pokoju. Podbiegała do drzwi swoich przyjaciół, kolejno w nie pukając. Po chwili, w niewielkich odstępach czasu, wszyscy znaleźli się w pokoju Vir.
- O co chodzi? - zapytał Ximus
- Znalazłam to w moim pokoju - Electra pokazała kartkę - wczoraj jej nie było. Ktoś musiał ją podrzucić w nocy.
- Daj - powiedziała Viran, El przekazał jej karteczkę i mistrzyni wody zaczęła czytać na głos.
Nagle zrobiło się kompletnie cicho, lecz po chwili Michał zapytał:
- O co chodzi Viran?
- Ja... ja nie wiem, zostawcie te sprawę
- Co? Viran, tam są ludzie, zakładnicy, musimy im pomóc - wyraziła oburzenie Electra
- Nie pomożemy. Musimy lecieć do bazy i dokończyć misję - dziewczyna skierowała się w stronę drzwi.
- Viran, oni cierpią. Czy ty... czy ty się boisz? - pytał Sky
- Nie pomożemy - mówiła twardym, odpychającym głosem, otwierając drzwi i patrząc przez ramię. - przepraszam, ale nie zrozumiecie o co chodzi
- mówiąc to wyszła z pokoju.
- Świetnie! Co my teraz zrobimy? Przecież nie pójdziemy tam sami! Nie znamy terenu. - powiedział Ximus. Martyna podeszła do drzwi, chwyciła klamkę i lekko otworzyła je, ale z tyłu odezwał się głos:
- Gdzie idziesz? - zdziwił się Ximus
- Pogadać - wyszła
- Myślicie, że to coś da? - rzekł Skysoon
- Na pewno. Moja siostra ma podejście do ludzi.
- Obyś miał racje. - dodała Electra
Martyna szła korytarzem w półmroku. Znajdowała się na bardzo wysokim piętrze. Po chwili zobaczyła stojącą na tarasie widokowym Viran, oglądającą wschód słońca. Podeszła do przyjaciółki i również spojrzała w dal opierając się o drewnianą barierkę. Martyna zapytała:
- Viran, dlaczego nie chcesz pomóc? Czuję, że tu chodzi o coś więcej niż tylko misję.
- Przepraszam, ja po prostu… nie chce zostawać na tej
planecie.
- Jak to? Przecież tu jest twój dom
- Wiem. Bardzo cieszyłam się z powrotu, ale później
przypomniałam sobie jak tu było naprawdę. – spuściła głowę, westchnęła i znów
popatrzyła przed siebie. Ja po porostu od zawsze jestem z rodziny królewskiej.
Zawsze traktowana z góry, jak księżniczka, ważniejsza od innych. Od zawsze
tylko służba, ochroniarze… Nigdy nie miałam przyjaciół. Nie mogłam nic. Od kiedy poznałam Ximusa, Electrę i Skaya
moje życie się zmieniło. Byłam normalna i kompletnie zapomniałam o przeszłości.
- Nie wiedziałam. To straszne… A kto to ci Mc. Krakenowie?
- Widzisz – nieco się ożywiła – po drugiej stronie tej
planety jest drugi pałac i druga rodzina królewska. Niby niczym się nie
różnimy, ale oni mają ciemniejszą skórę i zupełnie ciemne serca. Praktycznie od zawsze prowadzimy ze sobą
wojny. Jeszcze przed moim wyjazdem odbyła się ogromna bitwa. Mc.
Krakenowie wzięli wielu zakładników, a
jednym z nich był mój jedyny przyjaciel Kris Cerpeen. Był jednym z lepszych
żołnierzy w królestwie. Niestety, nie wolno mi było przyjaźnić się ze służbą. Gdy do mnie pisał, zawsze
podpisywał się trzema literami: K.C.P – westchnęła – źle tam traktują
normalnych ludzi, a ważnych jeszcze gorzej. Wolę nawet nie myśleć jak skończył.
On nie żyje i nikt nie przetrwał tam tak długo. To zasadzka. Nie pomożemy –
Martyna słuchała tego z wielką uwagą,
lecz nagle powiedziała przekonywająco:
- Viran, nawet jak go tam nie ma, to przecież są inni
zakładnicy, sama mówiłaś, że nie traktują ich aż tak źle. Na pewno ktoś przeżył.
- To zbyt niebezpieczne, nie pomożemy. Nasza szóstka nie da rady.
- Macie moce, a my jesteśmy świetnie wyszkoleni, damy radę –
mówiła wolno, smutnym głosem. Martyna spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała
cicho:
- Jesteście super bohaterami – Viran spuściła głowę, wzięła
głęboki wdech i położyła ręce na poręczy. Nagle dziewczynie zmienił się humor i
z uśmiechem powiedziała:
- To prawda. Wiesz, gdy moja babcia, poprzednia mistrzyni
wody, odchodziła z tego świata to powiedziała mi takie zdanie: "Nigdy nie stój w
miejscu, jeżeli ktoś cię potrzebuje. Wtedy nie wiedziałam jeszcze co to znaczy,
ale teraz już wiem. "
* * *
Hej!
Oto rozdział 10
bla bla bla
papa!
NMBZW <3
No nareszcie, ile można czekać. (odezwała się ta co wstawia non stop XD)
OdpowiedzUsuńSupcio rozdział, ale nie pokazałaś tej oherbaconej kartki.
Ja nie wiem, co się stanie, ale czekam na krainę tęczy i kucyki pony XD i już zapomniałam co ci wtedy przez ramię czytałam, ale i tak chcę pegazorożce.
Ogółem jedno wielkie BUM i czekam na jeszcze większe.
NMBZT
O oł... oherbacona kartka... ups...
OdpowiedzUsuńnaprawiłam :D
OdpowiedzUsuńWidzę. Dobrze, że Skype archiwizuje wszystkie rozmowy XD.
UsuńAle jednak beznadziejnie widać, co jest doklejone.