czwartek, 20 kwietnia 2017

Rozdział 14 - Mars

     Po długim, wyczerpującym locie bohaterowie w końcu zobaczyli czerwoną planetę.
- Mars - szepnęła Martyna - czy to jest możliwe?
- Ale co? - zapytał brat
- Wszystko co się do tej pory zdarzyło.
- Jak widać jest, a na Ziemi nie wiedzą nic o podróżach kosmicznych.
- Właśnie, i o bazie na Marsie.
- Na innych planetach również nie mają pojęcia, że jest tu tajna baza.
- Co masz na myśli? - dopytywał Michał
- To chyba oczywiste. Jeżeli mamy być bezpieczni, nasza baza musi pozostać w ukryciu. W końcu zło czai się wszędzie. Gdyby nasz wróg dowiedział się o tej bazie, to byłby koniec.
     Nastało milczenie. Mistrzyni wody włączyła kamuflaż statku. Gdy podlecieli na tyle blisko, aby zobaczyć ogromny, ukryty właz, ten otworzył się i statek wleciał do środka, po czym wejście zamknęło się. Przez chwilę opadał pionowym szybem, który zdążył wypełnić się powietrzem i po chwili skończył się. Bohaterowie wraz z ziemianami znaleźli się w hangarze wydzielonym z ogromnego, nowoczesnego (jak wszystko co kosmiczne xD) pomieszczenia po czym wysiedli z kosmicznego pojazdu. Wokół nich znajdowało się mnóstwo innych statków, podobnych do tego, który rozbił się na Weronie. Jedną ze ścian stanowiła dziwna, błękitna bariera. Viran zbliżyła się do niej i dotknęła ścianki trzema palcami. Wystukała jakiś dziwny kod i błyskawicznie otworzyło się idealnie prostokątne przejście. Najwyraźniej było to coś w rodzaju kosmicznych drzwi. Woodsowie nie byli przyzwyczajeni do takiej technologii i chociaż spędzili już trochę czasu w otoczeniu bohaterów to nadal ich ona dziwiła.
     Wszyscy znaleźli się po drugiej stronie bariery w jasnym pomieszczeniu przypominającym bazę dowodzenia, od której odchodziło wiele korytarzy. Było tam dużo blatów z przedziwnymi przyciskami i ekranami. Nie dało się nie zauważyć kilku małych pomieszczeń oddzielonych od głównego takimi barierami, jaką właśnie przekroczyli bohaterowie. Na pierwszy rzut oka widać było, że wszystko co się tam znajdowało było kompletnie inne niż ziemskie. Było kosmiczne. (Wow, kto by się spodziewał? :O)
     Zastali tam dwie dziewczyny o dziwnym wyglądzie. Jedna z nich miała brązowe włosy, spięte w warkocz, szpiczaste uszy i jasne oczy o podłużnym kształcie źrenic. Uwagę zwracał jej długi, biały kitel. Ubrana była w czarne spodnie i jasnoszarą koszulkę. Druga wyglądała zupełnie inaczej. Jej srebrne oczy bez życia i idealnie ułożone włosy w duży kok, kontrastowały z czarnym strojem, który stanowiły spodnie, koszulka bez rękawów oraz rękawiczki bez palców. Obie na nogach miały ciemne baleriny.
- Hej! - odezwała się brązowowłosa - jestem Melisa Tark
- Elf? - zapytał Sky, a dziewczyna potakująco kiwnęła głową. Bohaterowie spojrzeli na niego zdziwionym wzrokiem - no co?...W moich stronach mieszkało parę elfów...
- Nieważne - powiedziała Viran - to... kim jesteście? - spojrzała na milczącą srebrnowłosą, ale ta nawet się nie poruszyła.
- Emm, ja jestem tu nowym ekspertem, będę z wami pracować, a to jest MEG - wskazała na przyjaciółkę - ona również będzie z wami pracować.
- Aha...  - rzekła mistrzyni wody - a gdzie mistrz? - w tym momencie starzec wszedł do pomieszczenia.
- Nie rozumiem, gdzie byliście tak długo? - w jego głosie nie było złości, raczej ciekawość. - Były jakieś problemy?
- Hm.. poza tym, że nasz statek rozbił się na Weronie, Sky odkrył, że potrafi stworzyć pole siłowe po czym uratowaliśmy dawnego przyjaciela Viran i o mało nie przypłaciliśmy tego życiem... to chyba raczej nie. - odezwała się Electra
- No cóż,  widzę, że wykonaliście misję - spojrzał na ziemian
- Emm... dzień dobry? - Martyna była trochę zmieszana a brat przypomniał sobie o liście od ich babci.
- Emm, babcia prosiła, żeby przekazać ten list - podał mistrzowi kopertę. Starzec otworzył ją, wyjął z niej kartkę i zaczął czytać, po czym zamyślił się. Viran przerwała to milczenie:
- Mistrzu, zdradzisz nam jaki cel miała ta misja? - mistrz przez chwilę zastygł w bezruchu po czym westchnął i przemówił:
- Posłuchajcie... chyba jesteście już gotowi aby znać całą prawdę...

 *     *     *          =^.^=          *     *     *
Cześć!
Oh! 
Nareszcie ten rozdział!
Pewnie nie wiecie, ale ja też nie mogę się doczekać każdego z rozdziałów,
No bo w końcu nie wiem jak wam się to spodoba,
Albo czy w ogóle ktoś to przeczyta i będą jakiekolwiek komy ;)

Mam nadzieję, że pozostawiłam was w niedosycie 
hłe hłe hłe...
...ah ten podły śmiech...
dobra, koniec śmiechów
co ja gadam, śmiechów nigdy dość,
ale wracając:

Jak chcecie, możecie mi napisać czego się spodziewacie w kolejnym rozdziale
Ciekawie będzie poczytać wasze przypuszczenia,
szczególnie, że wiem co się stanie
(Wiktoria, ćśśśś... )

Zapraszam również na SPAM,
bo miło się czyta wasze komentarze
chociaż jest ich niewiele.

Dobra, koniec gadania
Pozdrawiam wszystkich którzy dotrwali do tego momentu
I mam nadzieję, że oczekujecie kolejnych rozdziałów
Do zobaczenia, już niedługo, 
cześć!
(Wow, ale się rozpisałam xD)

niedziela, 16 kwietnia 2017

Rozdział 13 - Ratunek

    Bohaterowie spadali z 13 piętra. Nikt nie miał pojęcia co się z nimi dalej stanie? Byli pewni, że roztrzaskają się o ziemię i nie wyjdą z tego żywi.  Nic nie wskazywało na to, że uda im się uciec.
    W takim momencie nawet najbardziej absurdalny pomysł mógł się okazać jedyną deską ratunku. W myśl tej zasady, Electra wyjęła z kieszeni dziwną kostkę wielkości jabłka, z czerwonym przyciskiem na wierzchu. Tak naprawdę nie miała pojęcia do czego ona służy i czy w ogóle może im pomóc, ale nie było innego wyjścia. Przycisnęła przycisk a sześcian zaczął się rozkładać, aż stał się małym statkiem z otwartym dachem. El wpadła do niego, po czym sprawnie chwyciła za stery i w ostatniej chwili udało jej się złapać resztę przyjaciół. Sky zestrzelił z łuku, pożyczonego z arsenału Viran,  jednego ze strażników, który ze zdziwieniem przyglądał się całemu zajściu. Ximus strzelił kulą ognia w drugiego. W ten sposób zatarli ślady po czym polecieli w stronę wioski.

Następnego popołudnia...
    Bohaterowie zdążyli już trochę odpocząć po nocnej wyprawie do twierdzy wroga. Byli zadowoleni, że udało im się wyjść z tego cało. Martyna i Michał, którzy pierwszy raz uczestniczyli w prawdziwej misji i nie byli przyzwyczajeni do igrania ze śmiercią, byli pod wrażeniem.(wiem, że to dziwnie brzmi xD)
    Kris również odzyskał siły. Miał bardzo dużo energii do rozmowy z dawno nie widzianą przyjaciółką i jej paczką. Chociaż przegadali większość dnia w szpitalnym pokoju, to Viran i tak nie wiedziała jak udało mu się dostarczyć wiadomość do zamku.
Wolała jednak o to nie pytać, bo liczyło się tylko to co działo się teraz. Dziewczyna chciała jak najlepiej wykorzystać ten czas, bo wiedziała, że nie długo będą musieli opuścić Weronę.
    Ten dzień nadszedł szybciej niż mogło by się wydawać. Bohaterowie uznali, że trzeba już wracać do bazy. Do załatwienia pozostała tylko jedna rzecz, która już od dłuższego czasu nie dawała Viran spokoju. Dziewczyna szła szybkim krokiem przez zamek a przyjaciele podążali za nią. Zatrzymali się dopiero przed drzwiami sali tronowej. Mistrzyni wody wzięła głęboki oddech i otworzyła wrota. Weszli do środka.
- Mamo, tato - zaczęła - bo ja... no bo my... no... - spojrzała na przyjaciół. Kris porozumiewawczo kiwnął do niej głową - musimy lecieć z powrotem do bazy. 
- Mhm - potaknął Pan Sea
- I no... to jest mój najlepszy przyjaciel na Weronie, Kris Cerpeen. Wiele lat temu służył dla nas w wojsku.  Wiem, że nie wolno mi przyjaźnić się ze służbą, a tym bardziej z żołnierzami. Wiem, że jestem księżniczką i powinnam się przyjaźnić tylko z osobami takimi jak ja, ale nie mam takiego zamiaru. Nigdy nie miałam i nie będę mieć. Chcę być traktowana jak ktoś normalny, a tylko z nimi - wskazała na przyjaciół - tylko z nimi jest to możliwe. Mam nadzieję, że to rozumiecie.
Zapadło milczenie. Po chwili ojciec Viran rzekł:
- Rozumiem - powiedział, ale po tonie głosu widać było, że nie był do końca przekonany do jej planu.
- A więc już odlatujecie? - Pani Sea zmieniła temat
- Tak, musimy dokończyć misję
- Cóż, jeżeli tak, to będziemy tęsknić - powiedział król Aron. Przytulili się i udali się do wyjścia.
    Niedługo potem pół miasta zebrało się na placu w wiosce, gdzie stał statek kosmiczny, gotowy do lotu na Marsa. Viran zbliżyła się do statku, do którego wcześniej  wsiadali bohaterowie.
- Uważajcie na siebie - rzekł stojący obok Kris - chcę was tu jeszcze zobaczyć
- A ty nie daj się znowu złapać - zażartowała mistrzyni wody
- Postaram się! - dziewczyna weszła do statku i stanęła w jego drzwiach.
- Dziękuję za wszystko! - krzyknął Kris
- Nie, to ja dziękuję - odpowiedziała  i zamknęła drzwi. Przez chwilę jeszcze spoglądała na machających poddanych, lecz po chwili odwróciła się i powiedziała do bohaterów:
- No, to lecimy do domu

*          *          *
Hej! 
Wesołych świąt!
A więc rozdział 13 <3
szczęśliwa trzynastka, jej!
Jest przerwa świąteczna, więc mam nadzieję, że napisze jeszcze kilka rozdziałów.
Pozdrawiam moją przyjaciółkę Wiktorię, bo ma dzisiaj urodziny
Wszystkiego naj!
Na końcu chciałabym zareklamować jej blog
oto i on:
http://storyofbarsandmelody.blogspot.com/

Pa i do zobaczenia w 14 rozdziale!
<3

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 12 - Misja na misji

Bohaterom udało się wreszcie ułożyć jakiś plan. Zdecydowali, że do wrogiego pałacu udadzą się w nocy, chociaż zdania na ten temat były podzielone. Z jednej strony, po ciemku będą mniej widoczni i prawdopodobnie rodzina królewska będzie wówczas spała, ale z drugiej strony, każdy w całym wszechświecie wie, że  włamania, tajne misje itp. dzieją się zwykle w nocy, więc straże mogą być bardziej czujne. Przyjaciele wybrali więc późną godzinę. Tak jak wcześniej planowali, wrócili do tajnej zbrojowni po broń. W zamku dostali całkiem nowe ubrania, o które Viran poprosiła wcześniej służbę. Byli już gotowi. Teraz trzeba było tylko czekać.
Po jakimś czasie wyruszyli. W zbrojowni, w podłodze za klapą znajdował się stary tunel, który był jednocześnie drogą ucieczki z pałacu, którym się wydostali.  Niedługo po tym znaleźli się w ukryciu niedaleko ogromnej twierdzy, która niczym nie przypominała pałacu. Były to bowiem trzy ogromne bloki, a po środku znajdował się zamek. Budynek w centrum przypominał ten, w którym mieszkała Viran, ale był bardziej szary, ciemny i przygnębiający. W niewielkich oknach całej twierdzy nie było szyb, ale więzienne kraty. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie będzie łatwo. Bohaterowie jednak o tym nie myśleli. Wprawdzie Ziemianie pierwszy raz uczestniczyli w prawdziwej misji, ale również zachowali zimną krew.
Nie było powodu by dalej zwlekać. Bohaterowie bez słowa podbiegli do grubych ścian bloku nr 2, przywarli do nich plecami, aby zostać niezauważeni, po czym wymieniwszy spojrzenia rzucili liny z hakami i zaczęli się po nich wspinać na 13 piętro. W końcu dotarli na jedno z ostatnich pięter. Stali teraz na wąskich parapetach i jak się spodziewali, po całej twierdzy krążyli strażnicy. Ximus, rozgrzaną do czerwoności ręką stopił kraty. Upewniwszy się, że w środku nie ma kamer, wszyscy pospiesznie weszli do twierdzy. Martyna i Michał postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Powalili czterech strażników paroma chwytami i droga był wolna.
- Dobra robota - szepnęła Viran - ok, przed nami jest cela 1198 - spojrzała na plan twierdzy - czyli tam - wskazała stronę i wszyscy pobiegli z nią. - 02, 18, - mówiła do siebie - 53, 65 i 1267. To tu.
Ku ich zdziwieniu wcale nie była to cela, ale wzmocnione, elektroniczne drzwi.
- Czyli co? Nie ma? - powiedział Sky. W tym czasie El spróbowała otworzyć drzwi, przykładając do nich obie ręce. Przez jej oczy zaczęły przelatywać niebieskie cyfry i litery, tak jak wtedy, gdy ich statek się rozbił. Po chwili drzwi otworzyły się. Woodsowie byli pod wielkim wrażeniem jej umiejętności. W końcu moce żywiołów nadal były dla niech czymś nowym i niezrozumiałym. Okazało się, że za drzwiami znajdował się korytarz, a w nim właściwe cele.
- Czyli to o to chodziło z 1267/38?. Pewnie tu są cele pilnie strzeżone.
- Dziwne, tego nie było na tym planie - zastanawiała się Viran, po czym zaczęli szukać właściwej celi. Po chwili Electra znowu otwierała elektroniczne drzwi.
Viran lekko popchnęła  je, chociaż nie była do końca pewna, czy ta misja ma w ogóle jakiś sens.
W środku, wśród węgla, brudu i kurzu, siedział chłopak, który osłaniał się od światła padającego z małych lampek na korytarzu. Wyglądał strasznie. Był cały brudny, trochę zakrwawiony i miał na sobie stare, podarte ubrania. Na jego widok Viran ogarnęło niewyobrażalne szczęście, ale też niepokój co do stanu dawnego najlepszego przyjaciela. Dziewczyna nie mogła wydusić ani słowa.
- Viran - odezwali się bohaterowie stojący na czatach - mamy towarzystwo, i to spore! Musimy uciekać - i rzeczywiście, od strony, którą weszli nadciągało ponad dziesięciu uzbrojonych strażników. O dziwo Kris, miał jeszcze trochę sił, bo słysząc to zerwał się na nogi i choć sprawiało mu to problem, biegł z bohaterami w przeciwną stronę korytarza. Strażnicy, wiedząc, że nie zdołają ich dogonić, zaczęli strzelać. W wąskim korytarzu trudno było robić uniki. Jeszcze trochę, a bohaterowie nie daliby rady.
- Sky, pole siłowe! - krzyknęła Viran
- Ale ja nie umiem!
- Raz ci się udało!
- Raz, i to nie z własnej woli!
- A mamy inne wyjście? - sky westchnął i odpowiedział:
- Nic nie obiecuję. - po czym wziąwszy rękę do tyłu spróbował wytworzyć choć niewielką osłonę. Udało mu się, jednak nie na długo. Szybko zostali pozbawieni tej ochrony.
Na ich drodze stanęła jeszcze jedna przeszkoda - koniec korytarza. Ale Viran zobaczyła w niej drogę ratunku. Wprawdzie nie wiedziała jak ją wykorzystać, ale nie było czasu się zastanawiać.
- Ximus, roztop kraty w tym oknie - wskazała przed siebie. Zgodnie z poleceniem chłopak wytworzył kule ognia i rzuciwszy ją we wskazane miejsce, wypalił dziurę w ścianie.
- Skaczemy! - rozkazała Viran
- Z trzynastego piętra?! - przeraził się Sky
- To jedyne wyjście! - wyskoczyli.

*        *        *
Halo, halo,
odbiór
czy ktoś mnie słyszy?
oby...
no tak trochę się rozpisałam,
ale nie szkodzi
rozdział też jest dość szybko,
ponieważ są ferie i mam więcej czasu,
bo do szkoły nie trzeba chodzić,
chociaż Krzyżaków czytać...
...nie ważne.

NMBZW i cześć!


czwartek, 19 stycznia 2017

Rozdział 11 - Z gościną w tajemnicach

Przyjaciele stali na korytarzu przed pokojem Viran i nic nie mówiąc, patrzyli na idące dziewczyny. Nie zatrzymały się obok nich. Poszły dalej a mistrzyni wody powiedziała:
- Chodźcie, lecimy po nich.
- Martyna, działasz cuda - przyznał Ximus
- Dzięki - uśmiechnęła się i poszli za resztą
- Viran, do wyjścia chyba w drugą stronę? - zauważyła Electra
- Tak, główne wyjście... ale ćśśś... zaraz zobaczycie.
Wreszcie dotarli do końca korytarza. Viran upewniwszy się, że nikt oprócz nich nie idzie, chwyciła za jedną z lamp na ścianie. Gdy pociągnęła ją w dół, ze ściany wyłoniło się przejście prowadzące w głąb zamku. Przyjaciele spojrzeli na siebie i zaczęli schodzić krętymi, wąskimi schodami. Przejście zamknęło się gwałtownie, ale niewzruszona tym Viran szła dalej, oświetlana teraz przez ogień z włosów Ximusa.
- Dokąd idziemy? - zapytał w końcu Sky. Viran westchnęła i po chwili zaczęła mówić:
- Nie bardzo wiem jak to wyjaśnić?... Życie królewskie w pewnym momencie zaczęło mnie przerastać ale moi przodkowie zostawili dla mnie to tajemnicze miejsce. Dowiedziałam się o tym od mojej babci, wcześniejszej mistrzyni wody, tuż przed jej śmiercią. - w tym momencie weszli do małego, ciemnego pomieszczenia, o ścianach tworzących ośmiokąt.
- Ok, i co tu jest? - Sky rozejrzał się po pokoju. Na podłodze z boku znajdowała się tylko drewniana klapa.
- Na pierwszy rzut oka nic, ale jakby się bliżej przyjrzeć... - podeszła do jednej ze ścian, na której znajdował się mały przycisk. - Mam nadzieję, że jeszcze działa - powiedziała jakby do siebie i przycisnęła go. Wówczas ze środka podłogi wysunął się okrągły stolik, ściany cofnęły się nieco i znalazła się na nich duża ilość broni. Cała salka zapełniła się mieczami, tarczami i łukami. - Czyli jednak działa.
- O rany! Tu jest zaopatrzenie dla niezłej armii! - zachwycali się przyjaciele. Viran nie była aż tak podekscytowana. Dla niej było to zupełnie normalne, w końcu kiedyś przychodziła tu z przyjacielem bardzo często. Myśl o nim dała jej motywację, żeby nie stać w miejscu, kiedy inni jej potrzebują. Tak powiedziała jej babcia, w ostatnich godzinach życia.
Bohaterowie spędzili trochę czasu na przeglądaniu zbrojowni, ale musieli się spieszyć, żeby nikt nie zauważył ich zniknięcia.
Gdy byli już na powierzchni, pod pozorem zwiedzania miasteczka, zaczęli obmyślać plan działania.
- Viran, masz jakieś pomysły? - odezwała się Martyna
- Niestety nie. Nie znamy dokładnego położenia pomieszczeń w tamtym zamku, dlatego musimy pójść do Sarhy.
- A, co to? - zapytała Electra
- Nie co to, tylko kto? - rozmawiali idąc - Sarha to stara mieszkanka naszej wioski. Krążą legendy, że widzi duchy. Ona na pewno będzie umiała nam pomóc. Jej dziadkowi udało się wykraść ich tajne plany i w dodatku zostać niezauważonym. Do dzisiaj nie zorientowali się, że je mamy. Bo do dzisiaj nie były nam potrzebne. - dotarli do małej chatki na obrzeżach. Viran zapukała a głos ze środka pozwolił im wejść. Wewnątrz stały regały obładowane starymi księgami, zakurzonymi butelkami i fiolkami z tajemniczymi płynami. Na podłodze było pełno dziwnych zwojów i kartek. Z trudem udawało się przejść. Wśród tego bałaganu siedziała staruszka, tak wychudzona, biała i pomarszczona, że wyglądała jak wyjęta z grobu. Kobieta spoglądała na nich jakby nieobecnym wzrokiem, po czym wstała i zaczęła czegoś szukać. Po chwili wręczyła Viran zakurzoną księgę. Okazało się, że kobieta dobrze wiedziała po co tu przyszli. Gdy ją otworzyli, zauważyli, że jest pisana ręcznie. Był to prawdopodobnie jakiś dziennik, a na jednej ze stron znajdował się plan całego pałacu wroga.

*   *   *
Hej, oto rozdział 11
po 2,3 (?) miesiącach
nom... tak wyszło.

NM i ferie BZW
Do zobaczenia już niedługo w rozdziale 12.



poniedziałek, 21 listopada 2016

Rozdział 10 - Tajemnicza wiadomość

Zasiedli do długiego, o dziwo pustego stołu. Z jednej strony siedział król Aron, a z drugiej królowa Perla. Nagle duże wrota jasnej jadalni otworzyły się i do sali weszli służący z talerzami, sztućcami i filiżankami. Gdy wszystko zostało rozłożone wjechały drewniane wózki, na których znajdowały się różne potrawy. Głównym daniem była ogromna dzika świnia z jabłkiem w pysku. Na stole znalazło się dużo wykwintnych potraw i tylko trzy z niech nie były mięsne. Wszyscy zabrali się do jedzenia. Król i królowa bacznie obserwowali każdy ruch gości. Patrzyli co jedzą, więc nie dało się nie zauważyć, że Martyna nie je mięsa. Jednak tylko oni zwrócili na to uwagę. Po skończonym obiedzie rodzice mistrzyni wody zapytali:
- Viran, może coś opowiesz? Jak tam u was jest?
- Emm...  Jest świetnie, mam przyjaciół, senseia... Zawsze jest coś czym można się zająć. A co się tu zmieniło, jak stosunki z Mc.Krakenami? Coś nowego?
- Niestety nie. Nadal przetrzymują zakładników. - rozmowa ciągnęła się dalej. W końcu zrobiło się późno.
- Chyba zostaniemy na noc, lepiej nie wylatywać o tej porze - mówiła Viran spoglądając na zegar.
- Podzielam twoje zdanie - powiedział król a pani Sea klasnęła dwa razy i u jej boku ukazały się służebnice.
- Pokażcie gościom ich pokoje - powiedziała królowa
- Dobrze - odpowiedziały i zaprowadziły bohaterów do osobnych pokoi na piętrze.

Następnego dnia, Electra obudziła się wcześnie. Wstała, zamknęła okno, które było całą noc otwarte. Nagle zobaczyła brudną, podartą i pogięta kartkę leżącą na niewielkiej szafce obok łóżka. Dziewczyna podeszła do niej, podniosła małą karteczkę i przeczytała ją, po czym szybko ubrała się w suknię i wybiegła z pokoju. Podbiegała do drzwi swoich przyjaciół, kolejno w nie pukając. Po chwili, w niewielkich odstępach czasu, wszyscy znaleźli się w pokoju Vir.
- O co chodzi? - zapytał Ximus
- Znalazłam to w moim pokoju - Electra pokazała kartkę - wczoraj jej nie było. Ktoś musiał ją podrzucić w nocy.
- Daj - powiedziała Viran, El przekazał jej karteczkę i mistrzyni wody zaczęła czytać na głos.

Nagle zrobiło się kompletnie cicho, lecz po chwili Michał zapytał:
- O co chodzi Viran?
- Ja... ja nie wiem, zostawcie te sprawę
- Co? Viran, tam są ludzie, zakładnicy, musimy im pomóc - wyraziła oburzenie Electra
- Nie pomożemy. Musimy lecieć do bazy i dokończyć misję - dziewczyna skierowała się w stronę drzwi.
- Viran, oni cierpią. Czy ty... czy ty się boisz? - pytał Sky
- Nie pomożemy - mówiła twardym, odpychającym głosem, otwierając drzwi i patrząc przez ramię. - przepraszam, ale nie zrozumiecie o co chodzi
 - mówiąc to wyszła z pokoju.
- Świetnie! Co my teraz zrobimy? Przecież nie pójdziemy tam sami! Nie znamy terenu. - powiedział Ximus. Martyna podeszła do drzwi, chwyciła klamkę i lekko otworzyła je, ale z tyłu odezwał się głos:
- Gdzie idziesz? - zdziwił się Ximus
- Pogadać - wyszła
- Myślicie, że to coś da? - rzekł Skysoon
- Na pewno. Moja siostra ma podejście do ludzi.
- Obyś miał racje. - dodała Electra

Martyna szła korytarzem w półmroku. Znajdowała się na bardzo wysokim piętrze. Po chwili zobaczyła stojącą na tarasie widokowym Viran, oglądającą wschód słońca. Podeszła do przyjaciółki i również spojrzała w dal opierając się o drewnianą barierkę. Martyna zapytała:
- Viran, dlaczego nie chcesz pomóc?  Czuję, że tu chodzi o coś więcej niż tylko misję.
- Przepraszam, ja po prostu… nie chce zostawać na tej planecie.
- Jak to? Przecież tu jest twój dom
- Wiem. Bardzo cieszyłam się z powrotu, ale później przypomniałam sobie jak tu było naprawdę. – spuściła głowę, westchnęła i znów popatrzyła przed siebie. Ja po porostu od zawsze jestem z rodziny królewskiej. Zawsze traktowana z góry, jak księżniczka, ważniejsza od innych. Od zawsze tylko służba, ochroniarze… Nigdy nie miałam przyjaciół. Nie mogłam nic. Od kiedy poznałam Ximusa,  Electrę i Skaya moje życie się zmieniło. Byłam normalna i kompletnie zapomniałam o przeszłości.
- Nie wiedziałam. To straszne… A kto to ci Mc. Krakenowie?
- Widzisz – nieco się ożywiła – po drugiej stronie tej planety jest drugi pałac i druga rodzina królewska. Niby niczym się nie różnimy, ale oni mają ciemniejszą skórę i zupełnie ciemne serca.  Praktycznie od zawsze prowadzimy ze sobą wojny. Jeszcze przed moim wyjazdem odbyła się ogromna bitwa. Mc. Krakenowie  wzięli wielu zakładników, a jednym z nich był mój jedyny przyjaciel Kris Cerpeen. Był jednym z lepszych żołnierzy w królestwie. Niestety, nie wolno mi było przyjaźnić  się ze służbą. Gdy do mnie pisał, zawsze podpisywał się trzema literami: K.C.P – westchnęła – źle tam traktują normalnych ludzi, a ważnych jeszcze gorzej. Wolę nawet nie myśleć jak skończył. On nie żyje i nikt nie przetrwał tam tak długo. To zasadzka. Nie pomożemy – Martyna  słuchała tego z wielką uwagą, lecz nagle powiedziała przekonywająco:
- Viran, nawet jak go tam nie ma, to przecież są inni zakładnicy, sama mówiłaś, że nie traktują ich aż tak źle.  Na pewno ktoś przeżył.
- To zbyt niebezpieczne, nie pomożemy. Nasza szóstka nie da rady.
- Macie moce, a my jesteśmy świetnie wyszkoleni, damy radę – mówiła wolno, smutnym głosem. Martyna spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała cicho:
- Jesteście super bohaterami – Viran spuściła głowę, wzięła głęboki wdech i położyła ręce na poręczy. Nagle dziewczynie zmienił się humor i z uśmiechem powiedziała:

- To prawda. Wiesz, gdy moja babcia, poprzednia mistrzyni wody, odchodziła z tego świata to powiedziała mi takie zdanie: "Nigdy nie stój w miejscu, jeżeli ktoś cię potrzebuje. Wtedy nie wiedziałam jeszcze co to znaczy, ale teraz już wiem. " 

*            *            *
Hej!
Oto rozdział 10
bla bla bla
papa!
NMBZW <3